Dziękuje za tyle wyświetleń. Bardzo dziękuje. Ale nie wiem czy to czytacie? Proszę was o komentarze, pozytywne i negatywne. Wszystkie się przydadzą.
Jak na razie mam brak weny i pomysłów na bloga. Mam naukę i czytanie ogólnie dużo tego ale przewiduje że dodam gdzieś w czwartek więc bądźcie czujni. Pozdrawiam. -Hermi.
niedziela, 14 grudnia 2014
piątek, 5 grudnia 2014
Rozdział 4.Jedna cholerna łza.
Stałam pod wielką salą sama,
myśląc nad moją miłością, czy znajdę kogoś idealnego.
Rozmyślań miałam wiele w dodatku na jeden temat. Rozmyślałam
chyba przez 15 minut.
Kiedy podbiegły do mnie Luna i
Lavender. Moje najlepsze przyjaciółki co prawda z innych domów ale
rozumiałyśmy się jak nikt. Kiedy jednej było źle reszcie też.
Znamy się od 5 lat, zawsze po szkole chodzimy razem do biblioteki,
na błonie lub też na śniadanie. Bez nich nie wiem co bym zrobiła.
Chyba siedziała bym w komórce na miotły, albo na boisku.
-Hermiona. -obie przytuliły mnie
mocno. Minęły zaledwie dwa miesiące odkąd mnie nie widziały i tu
takie szczęście. Oczywiście one się widziały przecież mieszkają
nie daleko. Ja niestety dalej więc jakoś nie było okazji się
zobaczyć.
-Hey. -Przytuliłam je.
-Zmieniłaś kolor włosów. Jaka
blondynka. -zaśmiała się Lavender. I powtórka z rozrywki,
uwielbiam je ale byłam trochę poważniej sza. Nie śmiałam się w
wszystkiego, nie zachowywałam jak małe dziecko.
-Tak jak widać. Nie wiecie jak
się stęskniłam za wami. -uśmiechnęłam się. One odwzajemniły
to.
-Ładnie ci tak, teraz byś
pasowała do Malfoy'a. -zaśmiała się pod nosem. To mnie nie
bawi! Ja nigdy z nim nie będę. W tym momencie przyszła Pensy,
durna dziewczyna która kocha się z Draco już od pierwszej klasy.
Królowa,zawsze pyskata. Tapeta na twarzy i nigdy nie dopięta
koszula. Durna zawsze przez nią tracimy punkty, idiotka która
popisuje się jak tylko może. Musi być najlepsza i pomiatać innymi
jak tylko się da. Szczególnie przeszkadzam jej ja! Bo niby kocham
Draco i chce jej go odebrać.
-Hej szlamciu, o przepraszam
Smith bo niby nie jesteś mugolaczką. Wiedz że ja się na to nie
nabiorę. -Popatrzyła na mnie lekko z góry, była ode mnie wyższa
jeszcze stała na obcasach to już dopiero. Odwróciłam wzrok.
-Cześć Pensy.. miło cię
widzieć. I wiedz że to nie jest kłamstwo.
-Jasne, pewnie to robisz tylko
żeby poderwać Draco tak? Jeszcze masz z nim pokój.
Draco przechodził właśnie koło
nas wpatrywał się na Pensy która stała naprzeciwko mnie. Od razu
Pensy widząc Draco zrobiła krok w jego stronę.
-Cześć Draco. -uśmiechnęła
się do niego.
-Hey.
-Idziemy razem na kolację?
-Poprawiała włosy. Pewnie chce zwrócić jego uwagę.. Idiotka
Draco spojrzał na mnie, przez
krótką chwilę. Odwrócił się w stronę Pensy. -Tak. -wszedł na
salę trzymając Pensy za rękę. Dziewczyny momentalnie spojrzały
na mnie.
-Czy tylko mi się zdawało czy
pan doskonały Malfoy spojrzał na ciebie. -Powiedziała Lavender.
Miałam już ją walnąć on nie jest doskonały jedynie tępy.
-Zdawało ci się!
-Ale ja też to widziałam
-Wtrąciła się Luna. Ja spojrzałam na salę, na Draco i Pensy. Nie
wiem co to było, ale znowu to poczułam to głupie uczucie. Nie
chce tego. Odmawiam, słyszysz serce i głowo ja tego uczucia w tej
chwili nie chciałam. Miłość? Nie a zazdrość? Ni.. Tak. Nie co
ja mówię nie powinnam o tym myśleć. Pensy i Draco się idealnie
dobrali idiotka i idiota. Bo ja i Draco to dwa różne światy. Nie
pasujemy do siebie. Ta miłość nie ma prawa bytu, istnienia.
-Wszystko ok?
-Tak, idziemy coś zjeść?
-Tak.
Weszłam razem z dziewczynami na
salę, od razu przykułam wzrok Draco. Pensy tylko nawijała w kółko
jedno i to sam czyli jaka ona nie jest i że Draco jest super i wg
Zobaczyłam Katy jak siedzi sama, więc postanowiłam odejść od
dziewczyn, które chyba i tak nie zauważyły że poszłam. Patrzyłam
na Katy, widać było że jest smutna może coś się stało. To
ja to zauważyłam a jej braciszek nie, o zapomniałam jest zajęty
Pensy. Usiadłam koło Katy, spojrzałam na nią, dotknęłam jej
dłoni.
-Hej Katy wszystko dobrze?
-spojrzałam na jej smutną twarzyczkę.
-Hejka, spadłam z miotły, bo
chciałam trochę polatać i teraz łokieć mam trochę od krwi,
troszkę mnie boli. Byłam w skrzydle i pani mi opatrzyła ale nadal
boli.
-Przejdzie zaraz. -Razem
popatrzyłyśmy na Pensy która siedziała na kolanach Draco,
całowali się, tulili, wygłupiali. Czemu ja tak nie mogę mieć?
Nie rozumiem, niczemu nie zawiniłam jestem dobrym człowiekiem to
czemu tak nie mogę jak inny jak np. Oni?
-Wolała bym gdybyś ty się tak
całowała z Draco, Pensy nie jest fajna. Ale ty tak. -stwierdziła
Katy, Po czym przytuliła się do mnie.
-Miło mi że to mówisz ale..
-spojrzałam w jej oczy, żal mi jej było nie chciałam żeby była
rozczarowana, bardziej smutna niż jest jeszcze z powodu upadku z
ręki i pewnie w dalszym ciągu bolącej ręki. -.. masz rację. -Nie
wiem. Musiałam to powiedzieć. Pewnie było by jej przykro.
Spojrzałam jeszcze raz na nich Kogo ja oszukuje też bym tak
chciała, ale czy koniecznie z Draco? On ma swoją Pensy. Podobał mi
się strasznie, ale to już było i nie wiem czy też tak będzie..
Nie umiem tego stwierdzić żadne obliczenia z numerologi mi nie
pomoże, wróżbiarstwo odpada. W żadnym przypadku nie stwierdzę
czy dalej mi się podoba. Głowo, serce dajcie mi jakiś znak.. jaki
kol wiek.
-Katy idziemy do dormitorium?
-Yhy.
Wstałam od stołu, przechodziłam
obok naszej zakochanej pary, która w dalszym ciągu całowała się.
Patrzyłam na Draco
-Malfoy idę z Katy do jej
pokoju, bo ją ręka boli a wy się tu całujcie dalej. -To ukłucie
w sercu, zabolało. Patrzyłam uważnie na każdy ich ruch, na każde
dotknięcie ust. Też bym tak chciała.. życie jest nie fair
nienawidzę tego zawsze to ja muszę być ta najgorsza.. Jedna
łza wyleciała mi z okna, wpływała pomału po policzku, aż
dotarła do brody w końcu spłynęła w dół na rękę Malfoy'a.
Odeszłam, nie mówiąc ani
słowa. Nie rozumiem co się stało Czemu? Ta łza, ta jedna
cholerna łza! Czemu? Nie chce płakać, nie przez niego, nie w tym
momencie. Wyszłam szybko z sali, Katy za mną ledwo nadążając.
Szłam w stronę dormitorium, zwolniłam tępo tak że Katy szła
spokojnie koło mnie. Katy coś śpiewała pod nosem, ja tylko
myślałam to się stało kilka minut temu, na wielkiej sali w
czwartek co?
Weszłam do pokoju, usiadłam na
łóżku a Katy szukała czegoś w rzeczach Draco. Patrzyłam uważnie
na małą Malfoy. Czemu Draco taki nie może być, dobry, miły,
przyjaciel ski? Aż trudno uwierzyć że on i Katy to rodzeństwo,
oczywiście są podobni z wyglądu ale charaktery to totalne
przeciwieństwa tak jak czarny i biały czy dobry i zły. Katy
rozwalała jego ubrania w poszukiwaniu jakieś rzeczy.
-Katy czego szukasz?
-Pensy zabrała mi wisiorek
ostatnio jak u nas była w wakacje i dała to chyba fretce, bo
widziałam jak ma to w torbie więc musi pewnie gdzieś tu być.
-stwierdziła, nadal przeszukując wisiorka który widocznie był dla
niej cenny, wartościowy. A ta wredna Pensy jej zabrała, aż tak się
nie dziwie ale czemu go wzięła Katy nie chciała o tym gadać. Ja
wpatrywałam się tylko w okno, w widoki widziałam jezioro, las.
Ogólnie dużo.. kawałek zamku, domek Hagirda. Właśnie Hagrid!
Muszę go odwiedzić, zapomniała bym na śmierć. Ciekawe jak tam u
niego?
W tym momencie do pokoju wszedł
Draco z Parkinson na rękach. Malfoy miał ślady szminki na twarzy.
Od razu odwróciłam wzrok. Pensy od 4 lat dręczyła mnie
szczególnie i okrutnie. Wymyślała różne plany upokorzenia mnie
lub sprawdzenia mnie w różnych sytuacjach o np. Co zrobię jak
obleją mnie szlamem? Albo co będzie jak zamknie mnie w pustej
klasie. Żałosne!. No niestety musiałam to jakoś znosić,
teraz zmieniłam się jestem dojrzalsza, po ważniejsza. Nie dam się
na żadne żarty. O kiedyś było jeszcze że udawała moją
przyjaciół kę ale to jej minęło po kilku godzinach...
Katy usiadła za mną, na łóżku.
Rozpuściła moje włosy i zaczęła układać w warkocz.
-Ładnie
ci będzie w warkoczu, przeczytasz mi? -spytała Katy podając mi do
ręki książkę Baśnie
barda Beedle’a: Opowieść o trzech braciach”
-Jak
ona będzie czytać to ja wychodzę. -powiedziała Pensy, całując
Dracona w policzek i wychodząc trzaskając drzwiami.
Otworzyłam
na pierwszej stronie.
-To
czytam... Było raz trzech braci, którzy wędrowali opustoszałą,
krętą drogą o zmierzchu. Doszli w końcu
do rzeki zbyt głębokiej, by przez nią przejść, i zbyt
groźnej, by przez nią przepłynąć. Bracia znali się jednak na
czarach, więc po prostu machnęli różdżkami i wyczarowali
most nad zdradziecką tonią. Byli już w połowie mostu, gdy
drogę zagrodziła im zakapturzona postać. I Śmierć
przemówiła do nich. Była zła, że tym trzem nowym ofiarom udało
się ją przechytrzyć, bo zwykle wędrowcy tonęli w rzece. Nie
dała jednak za wygraną. Postanowiła udawać, że podziwia
czarodziejskie uzdolnienia trzech braci, i oznajmiła im, że
każdemu należy się nagroda za przechytrzenie Śmierci.I tak, najstarszy
brat, który miał wojownicze usposobienie, poprosił o różdżkę,
której magiczna moc przewyższałaby moc każdej z istniejących
różdżek, za pomocą której zwyciężyłby w każdym
pojedynku – różdżkę godną czarodzieja, który pokonał Śmierć!
I Śmierć podeszła do najstarszego drzewa rosnącego nad
brzegiem rzeki, wycięła z jego gałęzi różdżkę i dała
najstarszemu bratu, mówiąc: „To różdżka z czarnego bzu,
zwana Czarną Różdżką. Mając ją w ręku, zwyciężysz
każdego”.Drugi w kolejności
starszeństwa brat, który miał złośliwe usposobienie, postanowił
jeszcze bardziej upokorzyć Śmierć i poprosił o moc
wzywania umarłych spoza grobu. I Śmierć podniosła gładki
kamień z brzegu rzeki, dała mu go i powiedziała, że ów
kamień ma moc ściągnięcia umarłego zza grobu.Potem Śmierć
zapytała najmłodszego brata, co by chciał od niej dostać. A był
on z nich trzech najskromniejszy, a także najmądrzejszy,
więc nie ufał Śmierci. Poprosił o coś, co pozwoliłoby mu
odejść z tego miejsca, nie będąc ściganym przez Śmierć.
I Śmierć, bardzo niechętnie, wręczyła mu swoją
Pelerynę-Niewidkę.Wówczas Śmierć
odstąpiła na bok i pozwoliła trzem braciom przejść przez
rzekę i powędrować dalej, co też uczynili, rozprawiając
o przygodzie, która im się przytrafiła, i podziwiając
dary Śmierci.I zdarzyło się, że
trzej bracia się rozstali, każdy poszedł własną drogą.Pierwszy brat
wędrował przez tydzień lub dwa, aż doszedł do pewnej dalekiej
wioski i odszukał czarodzieja, z którym się kiedyś
pokłócił. Mając Czarną Różdżkę w ręku, nie mógł
przegrać w pojedynku, który nastąpił. Zostawił ciało
martwego przeciwnika na podłodze, a sam udał się do gospody,
gdzie przechwalał się głośno mocą swojej różdżki, którą
wydarł samej Śmierci i dzięki której stał się
niezwyciężony.Tej samej nocy do
najstarszego brata, który leżał w łóżku odurzony winem,
podkradł się inny czarodziej. Zabrał mu różdżkę i na
wszelki wypadek poderżnął gardło.I tak Śmierć
zabrała Pierwszego brata.Tymczasem drugi brat
powędrował do własnego domu, w którym mieszał samotnie.
Zamknął się w izbie, wyjął Kamień, który miał moc
ściągania zmarłych zza grobu i obrócił go trzykrotnie
w dłoni. Ku jego zdumieniu i radości natychmiast pojawiła
się przed nim postać dziewczyny, z którą kiedyś miał
nadleję się ożenić, zanim spotkała ją przedwczesno śmierć.Była jednak smutna
i zimna, oddzielona od niego jakby woalem. Choć wróciła zza
grobu, nie należała prawdziwie do świata śmiertelników i bardzo
cierpiała. W końcu ów drugi brat, doprowadzony do szaleństwa
beznadziejną tęsknotą, zabił się, by naprawdę się z nią
połączyć. I tak Śmierć
zabrała drugiego brata.Choć Śmierć
szukała trzeciego brata przez wiele lat, nigdzie nie mogła go
znaleźć. Dopiero kiedy był w bardzo podeszłym wieku, zdjął
z siebie Pelerynę-Niewidkę i dał ją swojemu synowi.
A wówczas pozdrowił Śmierć jak starego przyjaciela i poszedł
za nią z ochotą, i razem, jako równi sobie, odeszli
z tego świata.
Draco
siedział koło mnie, Katy powoli zamykały się oczy, widać było
że jest śpiąca.
-Fajne
opowiadanie. -stwierdziła Katy, opierając głowę o mnie a nogi o
kolana Malfoy'a. -Mogę dziś spać u was?
-Tak
-Nie
-powiedział Draco
-To
twoja siostra, a poza tym miała dziś mały upadek.
Kretyn.
Nawet nie pozwoli własnej siostrze spać z nim. Nie dorzeczne.
-Dobra
już, możesz tu spać Katy.
,..,..,..,..,..,
Leżałam
na łóżku, koło mnie Katy a koło niej Fretka. Co prawda łóżko
nie było takie małe ale nie było aż tak wygodnie.
-Draco
czemu ty jesteś z Pensy? -spojrzała na niego.
-My
nie jesteśmy razem, po prostu lubimy się bardzo. A poza tym fajnie
całuje.. Ale ty tego nie zrozumiesz bo jesteś mała. Najlepiej to
się nie wtrącaj!
-Ona
jest nie miła. I nie pasujecie do siebie, ale ja wiem do kogo byś
pasował. -Katy
tylko nie mów o mnie, bo to nie jest prawda.
-No
do kogo?!
-Do
Hermiony. -Zaczął się śmiać pod nosem, ja odwróciłam się do
niego plecami do nich. Zasnęłam.. później Katy, i na końcu
Arystokrata Draco.
środa, 3 grudnia 2014
Rozdział 3.Pani Malfoy
-Dobrze masz wszystko kochanie?
-stałam na peronie 9 i 3/4 razem z mamą i tatą. Byłam przejęta,
nowy rok. Więcej nauki. Może nowe przyjaźnie. Zobaczymy.
-Tak wszystko. -przy sobie miałam
moją torbę. W torbie książkę, chusteczki. Błyszczyk coś do
jedzenia na drogę i pamiętnik. Reszta bagażu była w innym
przedziale. -To do soboty. -przytuliłam się do mamy. I poszłam w
stronę wejścia. Weszłam do pociągu szukałam wolnego przedziału.
Większość była zajęta. Zauważyłam z jednym przedziale Blaisa i
Katy. Skoro oni są to może być też Malfoy ale raz grozi śmierć
dam radę.
-Mogę z wami usiąść?
-zapytałam stojąc w drzwiach.
-Tak. -powiedzieli Katy i Blaise
jednocześnie. Weszłam do przedziału usiadłam przy oknie koło
Katy. W tym momencie do przedziału wszedł Draco, z plecakiem. W
ręku miał trochę słodyczy dla Katy.
-Mam tylko.. -przerwał w połowie
zdania. Widocznie był zaskoczony na mój widok. Tak że aż mu mowę
odjęło. -Tylko czekoladowe żaby. -podał jej słodycze i wpatrywał
się uważnie na mnie.
-Dzięki fretko. -powiedziała
Katy ja zaśmiałam się pod nosem podobnie jak Blaise.
-Mówiłem nie mów tak!
-Dobrze wiem że gubisz futerko
ale nie bądź zły bo Hermiona się przestraszy. -Zaczęłam się
śmiać, jak nigdy. Blaise podobnie. Katy tylko patrzyła na Draco
Ha ha teraz to się mogę śmiać. Fretka gubi Futerko, genialne.
-Przepraszam fretko.
-No ale śmieszne. -widać że
był zirytowany całą sytuacją. Skrzyżował ręce. Siadł koło
diabła. Ja wyciągnęłam książkę, otwarłam na stronie 271 i
trzymałam zakładkę którą sama zrobiłam.
-Co czytasz? -popatrzyła na
książkę.
-Taką książkę.
-O czym?
-O miłości. Jak dwie osoby
łączą się pomimo trudności jakie spotykają ich na drodze.
Głównymi postaciami jest kobieta która żyje w swoim świecie.
Jest samotna. I jest mężczyzna który próbuję zniszczyć jej
idealny świat. I tak zakochują się w sobie.
-A jak oni wyglądają?
-Pisze tylko że kobieta jest
trochę niższa od niego i chyba mają podobny kolor włosów. Ale to
możesz sobie wyobrazić, nie koniecznie musi być tak jak jest
opisane.. Ja sobie wyobrażam pewną dziewczynę którą poznałam i
takiego chłopaka. Są mugolami...
-To ja wyobrażam sobie ciebie i
może. -popatrzyła na Draco. On nie wiedział o co chodzi, ja od
razu się kapnęłam. -i Fretkę.. tak i ty i Draco. -Blaise śmiał
się pod nosem. Ja zdziwiłam się słowom Katy, chyba podobnie jak
Malfoy. To nie było realne że on się ze mnie zakochuje a ja w nim.
Nikt by tak nie pomyślał, ale widocznie Katy ma bujną wyobraźnię
i wyobraziła sobie mnie i jego. Jak by tak pomyśleć to zgadza się
jedynie wygląd i mój świat oraz on jak niszczy mój idealny świat
ale wątek zakochania nie wchodzi w grę! Nie ma mowy że ja z nim.
Draco poparzył zły na Katy.
-Bo tak sobie wyobraziłam. A
pasujecie do siebie. Z wyglądu, a szczególnie z włosów. -zaśmiała
się.
-No, Hermiona Malfoy. -powiedział
ironicznie diabeł
-Weź się nie odzywaj. -wstałam
i wyszłam z przedziału.
-No i co zrobiłeś, poszła
sobie. -Wstał i wyszedł za mną, przyszedł czas na rozmowę, twarz
w twarz. Stałam przy otwartym oknie, wiatr delikatnie rozwiewał mi
włosy. Patrzyłam na kraj obraz, chciałam się pozbyć z głowy
Hermiona Malfoy. Nigdy tak nie będzie nigdy nie będzie nas.
Nie ma dla nas żadnych szans, żadnych. Nie wiem co by musiało się
stać żebym się z dogadała a co dopiero zakochała!
Zostałam godzina. I
będzie spokój zostanę sama, ja i książka. A ten kretyn da mi
święty spokój.
,..,..,..,..,..,
-A więc skoro wszyscy
zostali przydzieleni do domów, chcę powiedzieć jeszcze kilka słów.
-Siedziałam koło Blaisa i wpatrywałam się w Dumbledora. -... yy
Jak wiecie każdy z was ma jakiś status krwi. Czysta, Pół Krwi lub
Mugolak. -w tym momencie większość poparzyło na mnie. Ale ja nie
jestem mugolakiem! -i każdy powinien szanować drugiego. Bez względu
na to czy jesteśmy w Raveclaw czy Hufflepufle albo jaki mamy status
krwi. I jeśli mógł bym coś powiedzieć. -Dyrektor popatrzył na
mnie. Wiedziałam o co chodzi, bałam się ale pewnie nie powie tego
w prost. -Pewna czarodziejka która uczy się tutaj, jest obecna tu
na sali razem z nami. Wszyscy myślicie że jest mugolaczką... ale
tak nie jest. Jej rodzice są czarodziejami czystej krwi tak jak ona.
Państwo Smith nie życzyli sobie żebym publicznie mówił jej imię,
i tego nie zrobię. Ale wiedzcie że wszyscy którzy w jaki kol wiek
sposób urazili ją w karygodny sposób powinni ją przeprosić. Nie
oczekujcie wybaczenia. Ale postawicie się na jej miejscu. Każdy
człowiek ma plusy i minusy ale nikt nie powinien nikogo wytykać
palcami w powodu innego statusu krwi, takie zachowanie jest złe i
karygodne. Więc mam nadzieję że zatrzymacie w sercu moje słowa...
Czułam się dziwnie. Z jednej
strony czułam się dobrze, że już nikt nie będzie mi zagrażać.
W jaki kol wiek sposób mnie poniżać. Mam szczerą nadzieję że
tak zostanie.
-Dobrze i ostatnia sprawa, pokoje
w tym roku każdego z was przydzieliliśmy do jakiegoś pokoju. Po
uroczystej kolacji wasi opiekunowie przedstawią wam listę. A teraz
Smacznego. -Na stole pojawiły się wszelkiego rodzaju dania.
Wszystko co najlepsze, od wszelkiego rodzaju soków po wieli stos
owoców. Nie licząc tego wszyscy szeptali między sobą kto może
być tą osobą o której mówił Dyrektor. Oczywiście ja byłam tą
osobą i tylko Blaise, Katy i Dracon wiedzieli że to ja. Katy
patrzyła na mnie cały czas z początku stołu. Blaise nie
przejmował się tym i wręcz pożerał kurczaka. Ja nie miałam
apetytu, nie dość że nie miałam humoru to jeszcze nie byłam
głodna. W spokoju oczekiwałam na listę, z kim w tym roku będę
mieć pokój.
,..,..,..,..,
-Teraz wy, piąty rok. -Snape
podszedł do nas, piątego roku. Byłam tam ja, Draco, Blaise, Nott,
Pensy, Astoria, Grabb, Goyle … -A więc.... -Snape zaczął
wyczytywać po kolei. Każdy od razu udawał się do swojej sypialni.
Czekałam na siebie, tak ja i Draco. Myślałam o najgorszym.
-Draco Malfoy i Hermiona Smith,
macie razem pokój. -Od razu szczęka mi opadła Kur.. co! Nie
jeszcze czego nie zgadzam się!
-Nie ja się nie zgadzam!
-Przykro mi ale wasze matki tak
uzgodniły. Więc wyjścia nie macie.
-Jak to?
-No tak to -powiedział chłodno
Profesor. - i niestety macie wspólne łóżko, dla waszego szczęścia
nie tylko wy tak macie. -uśmiechnął się kącikiem ust i odszedł
Snape.
Teraz to nie wiem co zrobię. Jak
moja mama mogła mi to zrobić to jak, nie rozumiem. Wiem że nasze
mamy się kolegują ale żebym miała z nim pokój! To przegięcie, i
w dodatku mam z nim jedno łóżko. Chyba przeniosę się na ziemię.
Nie mam wyjścia. A spać z nim nie będę na 100%
,..,..,..,..,..,..,..,
Weszłam do pokoju, gdzie Pan
Draco rozpakowywał się. Moje rzeczy zostały już wcześniej
rozpakowane.. więc nie zostało mi nic innego jak czytanie. Albo
uczenie się na kolejny dzień. Wybrałam inną opcję. Zabrałam
koc, przykryłam nim fotel. Wzięłam część poduszek z łóżka,
i położyłam na oparciu.
-Co ty robisz? -popatrzył ze
dziwieniem na mnie, uklepującą poduszki.
-Będę tu spać, bo z tobą na
jednym łóżku spać nie będę.
-Możesz teraz zostawić to co
robić i pogadać ze mną na spokojnie, chciałbym cię przeprosić.
-Przeprosiny nie wymarzą mi z
pamięci 4 lat upokarzania przez ciebie i twoich kolegów! Pomyśl
jak byś się czuł na moim miejscu. Poniżany, wyśmiewamy, samotny.
I to wszystko przez ciebie! Ty to wszystko nakręcałeś.. ty. Nie
Blaise lub Pensy. Tylko ty! -miałam łzy w oczach, każde słowo
bolało mnie bardzo.. Ciężko mi było co kol wiek teraz powiedzieć.
-Ja przepraszam. Pomyliłem się,
nie jesteś Szlamą.. Uwierz mi zawsze miałem złe wspomnienia z
mugolami, szlamami. Nienawidzę ich i mam do tego powody!
-Nigdy nie byłem szlamą! Nie
wiesz jak to jest kiedy tak cierpisz! Przez osobę do której się
coś czuło!
-wiem.. co? -To prawda w
trzeciej klasie podobał mi się, widziałam w nim coś wyjątkowego.
Ale to minęło. I już chyba nie wróci. Teraz bym nie potrafiła
poczuć do niego tego cudnego uczucia kiedy kiedyś czułam.
-W trzeciej klasie, czułam
coś do ciebie, czegoś co nie czułam nigdy w życiu -Miłość-
Ale to nigdy nie wróci!
-Nie miałem pojęcia.
-Nie dziwnie się. Bo ty nigdy
nie potrafiłeś spojrzeć na mnie, uśmiechnąć się do mnie!
Zawsze.. czemu nie wiem. Myślałam wtedy że ty też coś czujesz do
mnie, ale się pomyliłam. -usiadłam na łóżku, on usiadł koło
mnie, wpatrywałam się długo w jego piękne stalowe oczy. W sercu
poczułam coś dziwnego. W pewnym sensie ukłucie.
To
kiedyś już czułam jak się nie mylę to 2 lata temu.. kiedy... O
nie nie, to nie może powrócić nie teraz. Odmawiam! Proszę tylko
nie to!
-Smith,
nie wiesz co do ciebie czuję nie wiesz tego. Nie potrafię jej tego
powiedzieć nie. Teraz nie później nie. Małymi stopniami i się
uda. Będziesz kiedyś ze mną zobaczysz. -Pomyślał
Draco
-Na pewno nie chcesz spać ze
mną? -zapytał nie śmiale.
-Dzisiaj nie. -wstałam z łóżka.
Poszłam do łazienki się przebrać.
Nie
potrafię tak.. nie dam rady z nim. A jeśli to uczucie powoli wraca?
Nie nie i jeszcze raz nie! Muszę przestać o nim myśleć!
Zabrałam piżamę w półki, i
ręcznik. Zamknęłam się na klucz. Polowi ściągnęłam ubranie.
Położyłam je na koszu i weszłam pod prysznic. Tego
potrzebowałam zimny prysznic. Umyłam głowę, nałożyłam
odżywki na włosy.
Ubrałam się w piżamę,
spojrzałam w lustro. Nie potrafiłam się uśmiechnąć, nie
umiałam.. za dużo mu powiedziałam. Ale jak już powiedziałam to
trudno niech wie co kiedyś do niego czułam.. Wyszłam z łazienki.
Draco leżał na łóżku, zostawiająć trochę miejsca dla mnie.
Widocznie mnie nie słuchał.
Położyłam się na fotelu.
Wiecznie było mi nie wygonie!
-Tak się nie da.
Wstałam z fotela. Zabierając
wszystko. Ułożyłam się wygodnie koło Draco, odwrócona do niego
plecami. Starałam się nie myśleć o nim ale to było z byt trudne
-Dobranoc Smith.
-Dobranoc Malfoy.
,..,..,..,..,..,
-koniec zajęć możecie wyjść,
-Skończyła się lekcja zaklęć. Zdobyłam 10 p. Dla domu, czyli
nic nowego. Ich „kujonka” zbiera jak zawsze punkty na każdych
zajęciach. Bo np. wprzeciwnieństwie od Pensy, nie maluje się tak
często albo nie staram zwrócic na siebie uwagi pewnego blondyna. Tylko uczę się pilnie, a przede wszystkim słucham na zajęciach. I wygląda to
tak że najczęściej przez niektórych tracimy punkty, mianowicie
Draco, Pensy.. lub Blaisa. A ja ratuje nasze punkty i udzielam
odpowiedzi. Czasami Dafne. A tak to nikt inny.
Wyszłam z sali, ostatnia. Z
książkami w ręku, szłam w kierunku wielkiej sali. Patrzyłam jak
inne pary całują się przy oknie, lub tulą się do siebie. Fajnie
by tak było, mieć taką osobę która by cię przytulała całowała.
Nadawała ci sens życia. Żebym miała po co żyć, ja chyba
szczególnie bym tak chciała. Chcę mieć idealnego chłopaka, w
moim wieku. Powinien być ode mnie wyższy. Blondyn, niezwykłe oczy,
nie zielone czy niebieskie. Tylko jakieś wyjątkowe, najlepiej
szare.. w których mogła bym się w nich przyglądać. Żeby mnie
rozumiał, wspierał. Kochał jak nikogo innego. Żeby był miły,
ale nie za miły, nie był chamski nie wkurzał mnie na każdym
kroku. O i żeby mnie całował i przytulał jak będę chciała.
„Człowiek szuka miłości, bo
w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go
szczęśliwym”
Postacie.
Rozdział 2.Hermiona Smith
30.Sierpień
10:49
Drogi
Pamiętniku
Jutro
jest ten dzień. Zaczyna się 5 rok w Hogwartcie. Z jednej strony
świetnie, hogwart to mój drugi dom. Mam tam swoje ukochane miejsca,
przyjaciół Lune, Harre'go, Lavender.. niestety tylko nie liczni z
domu Salazara mnie lubią, szanują i nie wyzywają od Szlamy,
wyrzutka, kujonki...A przede wszystkim Szlamy. Czemu musiałam trafić
do Slytherinu z ludźmi którzy tak są źle nastawieni do mugolaków.
Nie potrafię tego pojąć.
Dwa
dni temu miałam okazję pogadać z siostrą Dracona. Widać że Katy
nie jest do niego podobna, no oczywiście wygląd, blond włosy no
ale to wszystko. Teraz jak sobie przy przypomnę fretka gubi futro...
chyba się z nią dogadam pomimo tego że jest ode mnie o 3 lata
młodsza. Ale.. pewnie jej braciszek nie będzie chciał żebym z nią
gadała.. zobaczymy.
-Hermiona.
Musimy się zbierać -powiedziałam moja przyszywana mama, która
czekała już gotowa na mnie. Zamknęłam pamiętnik, położyłam na
półce na której leżały wszystkie najcenniejsze dla mnie książki.
-Już
idę. -zgasiłam lampkę przy biurku i wyszłam szybkim krokiem z
pokoju.
,.,.,.,.,.,.,.,.,
-I
jak, trochę ciemniejsze wyszły ale chyba tak jest lepiej.
-Zdecydowanie.
-dotknęłam ręką włosów, zamiast jasno brązowych jest ciemny
blond. Jest idealnie. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. To
właśnie ja Hermiona, od teraz blondynka. Blond włosy jak u
Malfoy'ów ha ha. Ale i tak nigdy nie będę w ich rodzinie, wolała
bym być córką Voldemorta, niż być w nich rodzinie. Dobra koniec
za dużo o nich myślę!
-Efekt
świetny. -podała mi małą butelkę w odżywką. -używaj zawsze po
myciu włosów. -powiedziała fryzjerka.
-Dobrze
jeszcze raz dziękuję. -uśmiechnęłam się lekko i wyszłam -do
widzenia. -szłam zadowolona w kierunku auta. Moje dość długie
blond włosy zwiewał ciepły wiatr. Weszłam do auta, usiadłam do
przodu.
-Jak
wyglądam? -popatrzyłam na drugą mamę.
-Ślicznie.
-stwierdziła dotykając mnie po ramieniu. -Posłuchaj, twoi rodzice
chcą się z tobą spotkać. Pojadę tam z tobą. Jeśli chcesz.
-Tak
chcę. Nie wiesz jak się cieszę nareście ich zobaczę.
-przytuliłam mocno mamę widziałam w jej oczach smutek. -mamo
wszystko dobrze?
-Tak,
ale wiesz że będę tęsknić. Wiesz że jesteś dla mnie wszystkim
nawet jeśli nie jesteś moją prawdziwą córką. Kocham cię i będę zawsze. -W tej chwili obie płakałyśmy. -Moja córcia.
Jesteś niezwykła.. piękną, mądra.
-Też
cię kocham, bardzo. -przytuliłam się do niej mocno. - a ty jesteś
najwspanialsza na świecie.
Pomimo
wszystko nigdy jej nie zapomnę, to ona mnie wspierała jak miałam
ciężkie chwile, dni, tygodnie. To ona mnie wychowała na dobrego
człowieka. Razem ze mną pokonywała przeszkody stające mi na
drodze. Nauczyła mnie jak kochać, rozumieć. To ona moja
najcudowniejsza mama jaką można mieć.
,..,,..,,..,,..,,..,,..,,..,,..,
Stałam
już przy drzwiach za mamą. Byłam się że moi rodzice mnie nie
będą chcieli że zostawią mnie, znowu. Ale teraz się tak łatwo
nie dam.
Mama
zapukała do drzwi. One szybko się otworzyły. Stały w nich dwie
osoby kobieta i mężczyzna, niezwykle podobni do mnie a szczególnie
kobieta. Te same oczy, nosy, usta, uszy, policzki. Nie mogłam w to
uwierzyć to moja mama, prawdziwa mama, i tata.
-Mamo?...
tato. -podeszłam do nich bliżej, przytuliłam się do niej. Ona
zrobiła to samo. To uczucie, tego nie da się okazać. Jest
wspaniałe. Przytulić mamę po 14 latach ujrzeć ją całą i
zdrową.
-Córeczko.
Jak się stęskniłam. -mama przytuliła mnie jeszcze mocniej.
-Dziękujemy.
-powiedział Kevin, do przyszywanej mamy. -Hermiono witamy w domu.
-Jak
ty wyrosłaś, jesteś śliczna. -powiedziała Elizabeth. -Wejdźmy
do środka.
Rozmowa
trwała dość długo. Poczułam się szczęśliwa. Razem z nimi było
mi dobrze, bezpiecznie. Moje życie teraz się zmieni będzie
inaczej. Powrócę do starego nazwiska. Smith. Będę przy nich.
Razem. Otwieram nowy rozdział w moim życiu. Wszystko się zmieni.
Ale nigdy nie zapomnę moich drugich rodziców, co dla mnie zrobili.
Zawsze będę ich kochać z całego serca..
-Pokaże
ci twój pokój. -razem z mamą obeszłyśmy cały dom a właściwie
rezydencje Smith. Byłam w ogrodach, sypialniach, wielkiej kuchni, w
łazienkach a teraz czas na mój pokój. Szłam uważnie za mamą
żeby zapamiętać chociaż drogę do pokoju. Drzwi się otwarły,
powoli weszłam do pokoju. Pomieszczenie było wielkie. Cały pokój
zielono, szaro-srebny. Regały pełne książek, wielkie łóżko.
Okna a przy nich siedzenia. Piękne firany. Obrazy. Kiedy się
odwróciłam się i coś przykuło moją uwagę, były to zdjęcia
jak byłam maluszkiem. Podeszłam i wzięłam je do ręki.
-To
zdjęcie jest wyjątkowe. Twój ojciec zrobił je kiedy się
urodziłaś... Jak ci się podoba pokój?
-Jest
cudny. Ale skąd wiedziałaś że jestem w Slytherinie?
-Severus
mówił, często u nas jest. A poza tym ja i twój ojciec też tam
byliśmy. Miałam nadzieję że ty też, więc już wiedziałam. O
zapomniałam jeszcze o czymś. -poszła w stronę drzwi.
-Zamknij
oczy. -tak jak powiedziała tak zrobiłam. Mama wprowadziła mnie do
jakiegoś pokoju. -otwórz. -otworzyłam oczy. Znajdowałam się w
garderobie. Gdzie było pełno ubrań właśnie takich jak lubię.
Czyli ciemne, ładne, eleganckie. Znajdowały się też półki a w
nich biżuteria. Były też buty,których było naprawdę dużo.
-To
wszystko dla mnie? -spytałam lekko zdziwiona.
-Naturalnie,
i twoje rzeczy też tu są ale no postanowiłam trochę dokupić..
-lekko uśmiechnęła się w moją stronę. Ja przytuliłam się do
niej. -Nie wiesz jak chciałam cię ujrzeć, ale zawsze się bałam
że mnie nie będziesz chciała widzieć po tym jak cię zostawiłam.
Wybaczysz mi to?
-Wybaczam.
-A
jak się dogadujesz z kolegami, może masz jakiegoś chłopaka? Taka
cudna dziewczyna pewnie kogoś już ma -zaśmiała się.
-Tak
kolegów mam. Ale chłopaka nie. -No nie mam chłopaka. Po co mi?
A poza tym nikt mnie nie kocha. Nie rozumie, to po co ja mam mieć
chłopaka.? Usiadłam na łóżku, koło mnie mama. Nie mogłam
uwierzyć, jestem u siebie w pokoju, z moją biologiczną mamą.
-Kochanie
nie będziesz zła jeśli przyjdą dziś do nas goście?
-Nie..
nie. A jeśli mogę zapytać to jacy? -powiedziałam nie pewnie.
-Hymm,
państwo Malfoy i Zabini. I to tyle. Nie wspominałam ci, chodziłam
razem z Narcyzą i Megge do jednej szkoły. Podobnie jak twój ojciec
z Lucjuszem i Michaelem. A i będą ich dzieci, właśnie a ty
przypadkiem nie chodzisz z nimi do szkoły?
Co
chwila chwila. Rozumiem że może nasze rodziny się kolegują ale
jeśli będzie tu fretka to nie wiem co ja zrobię, on mnie
nienawidzi, pewnie by mnie zabił jak by mógł. Nie wiem jak Blaise
ale pewnie jest podobnie do mnie nastawiony jak Draco. Nie wiem czy
tam się pokaże, chyba lepiej będzie jak ucieknę pod pretekstem że
idę do sklepu.. no nie wiem.
-Tak
Draco i Blaise i Katy też. Ale nie gadamy ze sobą prawie w ogóle,
dwa dni temu rozmawiałam z Katy. Ale z Draco nie i Blaise'm też.
-Rozumiem,
to teraz będziecie mieli okazję pogadać, wiesz co tydzień się
spotykamy, nawet w rok szkolny. Zawsze w soboty. -Co o nie co
sobotę z tym chamem! -No więc sobie pogadacie.
-A
oni wiedzą że ja jestem twoją córką? -Pewnie nie.. bo jeśli
by wiedzieli to nie nazywali mnie od Szlam.
-Tylko
ich rodzice, nie chciałam cię zamartwiać tym że oni też by mogli
wiedzieć. A co coś się stało? Może ci coś zrobili? -powiedziała
lekko zdenerwowana mama, wiedziałam że już coś wyczuła, że może
coś mi zrobili że może jest coś źle. Miała rację.
-Tak,
większość osób w moim domu od 4 lat nazywali mnie od Szlam,
kujonów.. i musiałam jakoś sobie radzić, było ciężko.
-Biedaku,
nie przejmuj się. Wiesz jacy są czarodzieje teraz.
-Mamo
wiem ale Draco jest tu głównym problemem on na każdym kroku chce
mnie upokorzyć, ośmieszyć przed innymi żebym czuła się źle!
Zawsze tak było teraz też.
-Pogadam
o tym z Narcyzą, będzie dobrze.
-kiwnęłam
głową, jest mi ciężko o tym mówić no ale dałam radę.
Powiedzieć chociaż słowo o tym debilu.
,..,..,..,..,..,..,
Została
nie cała godzina do przyjścia gości. Starałam się czytać
książkę „ Dom łańcuchów” Steven'a Erinson'a no ale trudno
było mi się skupić, myślałam o kolacji, co będzie jak poznają
prawdę. Tego nie wiem. Zamknęłam książkę i włożyłam
ostrożnie do półki. W co ja się ubiorę? Poszłam do
garderoby, zamknęłam za sobą drzwi. Podeszłam do wieszaków z
sukienkami. Powoli przeglądając.
-Ta?..
Nie.
-A
może taka. Też nie
-Idealna
-zobaczyłam cudną sukienkę oczywiście kupioną przez mamę, była
czarna, ze szarym paskiem na pasie. Dół był rozkloszowany. Prze
śliczna. Teraz kolejny problem buty. Tym razem poszło prosto od
razu znalazłam pasujące buty. Oczywiście też kupione przez mamę.
Założyłam buty i sukienkę. Rozpuściłam włosy, lekko
rozczesałam. To teraz makijaż. O trochę tuszu i błyszczyk.
Wyciągnęłam tusz i ostrożnie pomalowałam oczy.. użyłam
błyszczyka.
Gotowa
Zeszłam
na dół do rodziców. Kiedy tylko mama mnie zobaczyła była
zachwycona.
-Jak
pięknie wyglądasz jak księżniczka. -uśmiechnęłam się do mamy.
-zaraz będą goście. -Nagle dzwonek do drzwi.
Kevin
poszedł otworzyć. Ja czekałam na śmierć. Boże ja nie dam
rady
-Witajcie
zapraszam. -wszyscy weszli do środka, ja zestresowana czekałam z
mamą w salonie. Patrzyłam jak wszyscy wchodzą.
-Hermiona,
powiem im o tobie nie martw się. -objęła mnie ręką, jakby
czytała w moich myślach i wiedziała co czuję.
Najpierw
weszli Rodzice z Katy, ta na mój widok podbiegła do mnie.
-Hermiona. -krzyknęła ze szczęścia tak że Malfoy i Blaise
wszystko słyszeli.
-Hermiona?! -powiedzieli razem
Draco i Blaise.
-Dobrze skoro jesteśmy tu
wszyscy to chciała bym coś powiedzieć. -mama wstała, wszyscy
razem ze mną patrzyli na nią. -Jak wiecie 14 lat temu ja i Kevin
musieliśmy oddać naszą córkę. Do innej rodziny, rodziny Granger
którzy są mugolami. I teraz po 14 latach jest z nami. Razem.
Hermiona. -Draconowi i Blaisowi opadły szczęki, nie mogli w to
uwierzyć że ja, nie jestem Szlamą ale czarodziej ką czystej krwi.
Patrzyli na mnie z nie do wierzeniem szczególnie Draco. -Dobrze to
tyle. -mama przytuliła mnie -będzie dobrze. Idę pogadać z Narcyzą
i Megi. -odeszła.
-Ładnie wyglądasz. -powiedziała
Katy.
-Ty też Katy. -lekko uśmiechnęła
się, Zaraz się zacznie. Malfoy stał nieruchomo, patrzył na
mnie jakbym nie wiadomo co zrobiłam. Idiota, teraz się dowiedział
o moim statusie krwi. I taki szok, ja tam się mu szczególnie nie
dziwie, bo jakbym ja przez 4 lata go obrażała była chamska to bym
zareagowała podobnie. Popatrzyłam na niego.
-Usiądzie. -wszyscy usiedli przy
wielkim stole. Był nakryty wielkim białym obrusem. Nad nim unosiły
się świeczki. Wyglądały pięknie. Na stole było wiele potraw jak i wiele alkoholu, po ognistą aż do piwa kremowego. Jako to że mama
była projektantką wnętrz, to była jej pasja, więc wszystko
było pierwszorzędne. Mama się postarała, jest pięknie.
Zapatrzyłam się na bukiety kwiatów które stały na stole.
Bukiety składały się z białych i błękitnych róż.
-Mamo piękne kwiaty.
-Dziękuję. -wstała z krzesła
i zastukała łyżeczką o szklankę- chciała bym wznieść toast za
moją córkę. Hermione. -uśmiechnęła się w moją stronę.
Wszyscy napili się szampana, oprócz Katy która piła sok.
-Za Hermione. -powiedzieli
wszyscy. Oprócz Draco który chyba nadal był w szoku, chyba sobie
przemyślał. Albo i nie.
-Dziękuję. -lekko się
uśmiechnęła poprawiając włosy. Usiadałam na miejsce jak
wszyscy. Nałożyłam trochę sałatki. Draco jak się patrzył tak
patrzył dalej. Nie do uwierzenia jaki z niego... idiota. Tak go to
zszokowało że nic nie powie. Nic kompletnie. Poparzyłam kątem oka
na Malfoy'a, nabierając na talerz sałatki.
-Draco ty nic nie jesz? -zapytała
Narcyza. Widać było że w ciągu dalszym pan doskonały Malfoy jest
w szoku.
-Co.. nie mam apetytu.
-Dobrze Draco chodź musimy
pogadać. -wstała z krzesła i mrugnęła okiem do Elizabeth.
,..,..,..,..,..,..,
Koniec przyjęcia nastał, prawie
przez całe przyjęcie gadałam z Katy albo unikałam wzroku Draco.
Rozmawiałam też przez chwilkę z Blaisem który przeprosił mnie za
wszystko, i tłumaczył się że o niczym nie wiedział. Wybaczyłam
mu, ale tylko jemu nikomu więcej Draco który nawet nie raczył
ze mną pogadać przez ten cały wieczór. Jak mówiłam
skończony kretyn!
-Dobranoc kochanie, musisz się
wyspać przed jutrem. -pocałowała mnie w czoło z zgasiła lampkę.
-Dobranoc mamo.
wtorek, 2 grudnia 2014
Rozdział 1.Bolesna prawda
Otworzyłam
swój czarny pamiętnik, na jednej z pustych stron. Siedziałam na ławce w parku, samotnie trzymają mocno kilka listów
zaadresowanych do moich.. rodziców, a w drugiej mój skarb czarny
notes (pamiętnik) w którym zapisywałam moje przeżycia, uczucia,
pragnienia i wydarzenia. Głównie dotyczyły przeżyć w Hogwartcie.
Teraz została mi część kartek na 5 nowy rok. Miałam zacząć
moje notatki od ulicy pokątnej ale niestety plany się zmieniły.
28
Sierpień
17:38
Drogi
Pamiętniku
W
tej chwili przyłożyła bym sobie różdżkę do gardła i
wypowiedziała jedno z zaklęć niewybaczalnych o którym czytałam.
Myślę o samobójstwie. Moi cudni rodzice, mugole nie są nimi.
Oszukiwali mnie przez tyle lat, ukrywali całą prawdę kim są moi
biologiczni rodzice, oraz że są szanowanymi czarodziejami czystej
krwi. Którzy pracują w Ministerstwie Magi. Nie widziałam ich przez
14 lat, nie wiem jak wyglądają, jak się czują w jakim są wieku.
Wiem tylko że moja prawdziwa mama ma na imię Elizabeth, a mój
prawdziwy tata Kevin. Nigdy nie zrozumiem czemu zataili prawdę!
Jestem wkurzona, zła, wściekła. Co teraz będzie w szkole jak się
okaże że szlama ze Slytherinu nie jest mugolaczką tylko
czarodziejką czystej krwi! Nikt mi nie uwierzy. Teraz tak jak sobie
pomyślę to Tiara musiała wiedzieć że nie jestem mugolaczką
tylko czarodziejką czystej krwi, bo w końcu jestem w domu węża.
Oczywiście jestem też ambitna i sprytna, ale czystość krwi jest
tu tak samo ważna.
Nie
wiem czy mam się cieszyć czy smucić. Teraz kiedy jestem sama, mogę
na spokojnie pomyśleć. Kocham moich przybranych rodziców ale to co
oni zrobili nie daje mi spokoju...
Hermiona.
Zaczęłam
płakać, łzy leciały mi strumieniami. Wiele myśli krążyło mi w
tej chwili po głowie. Chciała bym zobaczyć biologicznych rodziców
i wiedzieć czemu mnie zostawili 14 lat temu, kiedy byłam mała
bezbronna, nie mogłam wyrazić sprzeciwu. Po prostu nic! Zerknęłam
okiem na grupkę chłopaków w moim wieku, wydawali się dość
znajomi. Modliłam się tylko żeby nie był to nikt ze szkoły. A
jednak, zerknęłam jeszcze raz i ujrzałam grupkę ślizgonów w tym
Malfoy'a, Zabini'ego i Nott'a, zobaczyłam małą postać idącą koło Dracona jakbym już ją gdzieś widziała. Chyba jest w Hogwartcie,
bo miała na sobie szatę ze Slytherinu. Jej bujne brązowe
włosy, rozwiewał wiatr. Wyglądała jak mała księżniczka.
Słodka, bezbronna, urocza ale czemu w towarzystwie tego idioty i
jego świty?
W
tym momencie dziewczynka zerknęła na mnie i uśmiechnęła się.
Lekko uśmiechnęłam się w jej stronę.
-Zaczekaj
tu! -powiedział chłodno Malfoy. I odszedł ze swoimi kolegami w
stronę jakiegoś domu. Nie mam większego pojęcia po co poszli, nie
interesowało mnie to, oni a szczególnie Malfoy. Kiedy odeszli,
dziewczynka została sama, widząc mnie ruszyła wolnym krokiem w
moim kierunku. Odwróciłam wzrok, kto wie czy Malfoy jej nie kazał
ze mną pogadać. Może to jego kolejny plan upokorzenia szlamy.
Wpatrując się w notes pojedyncze krople łez rozmazały litery. Młoda
czarodziejka usiadła koło mnie.
-Hej,
jesteś Hermiona? -powiedziała słodkim głosem. Teraz tak rozsądnie
myśląc to chyba Malfoy nie jest do tego zdolny żeby wciągać w
swoje durne plany małą bezbronną dziewczynkę.
-Tak
a ty? - popatrzyłam w jej oczy ujrzałam dobroć, odwagę. Wszystko
co dobre. -Katy Malfoy, miło mi. -podała rękę. Nie mogłam w to
uwierzyć. Ta cudna dziewczynka jest rodziną tego idioty.
Wpatrywałam się w jej stalowe oczy, on ma takie oczy - Pomyślałam.
-Ty
jesteś jego... -nie potrafiłam tego wymówić. -Jego siostrą tak.
-powiedziała z uśmiechem na twarzy Katy M. - Jestem na drugim roku..
a ty?
-Na
piątym, z twoim bratem. - i żałuje tego! To kretyn,
samolub i idiota, jeszcze muszę kolejny rok się z nim użerać, i
nie jako szlama tylko czarodziejka czystej krwi. Ale jak ja komu kolwiek powiem to nie wieży, chociaż może Katy. Spojrzałam
na Katy. -jesteś mugolakiem? -spytała Katy, poznałam od razu że
nie jest taka jak jej brat. -nie, to jest dość skomplikowane. -jak
mam jej to powiedzieć? Jak zareaguje? - czy
mogę ci powiedzieć mały sekret? Ale wiesz nie możesz nikomu
powiedzieć. -spojrzałam poważnie na Katy. -Dobrze nie powiem
-Widziałam że chciała usłyszeć co powiem. Ale to jest małe
dziecko i może nie zrozumieć.
-Moi
biologiczni rodzice oddali mnie jak byłam mała.. młodsza od
ciebie. Oddali mnie do rodziny mugoli. I tam żyłam nie wiedząc że
mam rodziców czarodziei. Aż to wczoraj, znalazłam tam listy.. i
się dowiedziałam prawdy, że moimi rodzicami nie są mugolami tylko
oni. -patrze na list, poczułam jak łzy zbierają mi się do oczu. -
więc nie jestem szlamą tylko czarodziejką czystej krwi. -Czemu
prawda tak boli! Tego nie da się opisać słowami. Okrutne..
spojrzałam kątem oka na Katy.
Ta objęła mnie mocno. -Nie płacz. -powiedziała Katy, widać po
niej było że też chciała by popłakać, to nic dziwnego, bo jest
to smutne, to prawda. -wiesz co Katy jesteś dobrą dziewczynką.
Nigdy nie idź w ślady Draco, nigdy. -objęłam ją mocno. -obiecaj
mi że nie powiesz temu nikomu dobrze?
-Dobrze.
Nagle
ktoś chwycił Katy za nadgarstek. Był to jej brat. Mam
nadzieję że nic nie słyszał!
Szarpnął Katy za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzał zły
na mnie, z oburzeniem.
-Odczep
się fretko. -powiedziała Katy. Ha ha tylko się nie
śmiej. Ledwo powstrzymałam się
od śmiechu, w przeciwieństwie do Blaisa i Notta, którzy mieli ubaw
z naszej fretki.
Katy
wyszarpała się, podbiegła do mnie. Wstałam z ławki i stałam jak
na baczność naprzeciw, fretki, diabła i Notta.
-Katy
chodź tu! Zostaw tą szlamę. -zaśmiał się Draco. I zaczęło się
gnębienie! -Nie i ona ma imię. -powiedziała zła Katy.
-Katy
idź lepiej do brata. Ja i tak chciałam zostać sama.
-No
słyszysz nasza szlama chce być sama. Chodź mamy jeszcze kupić
książki -skrzyżował ręce, i patrzył na mnie jak na jakiegoś
śmiecia, wyrzutka, który nic nie znaczy. -Dobrze ale powiem coś
Hermionie. -podeszła do mnie Katy i szepneła na ucho -Jesteś
super, a nie przejmuj się fretką zmienia teraz futro. -zaśmiałam
się a Katy razem ze mną. Ha ha
- Katy dzięki. -uśmiechnęłam się do niej i objęłam.
-To
chodź już! -wrzasnął Draco. Katy szybko zebrała się na nogi.
Odeszli. pomachała mi na pożegnanie, Malfoy nawet nie spojrzał na
mnie.
-Debil
-powiedziałam do siebie kiedy ci znikli z pola widzenia.
Witam, mam nadzieję że mój pierwszy rozdział się podoba. Wiem że są błędy. Proszę o komentarze. Wszystkie wezmę pod uwagę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)