Stałam pod wielką salą sama,
myśląc nad moją miłością, czy znajdę kogoś idealnego.
Rozmyślań miałam wiele w dodatku na jeden temat. Rozmyślałam
chyba przez 15 minut.
Kiedy podbiegły do mnie Luna i
Lavender. Moje najlepsze przyjaciółki co prawda z innych domów ale
rozumiałyśmy się jak nikt. Kiedy jednej było źle reszcie też.
Znamy się od 5 lat, zawsze po szkole chodzimy razem do biblioteki,
na błonie lub też na śniadanie. Bez nich nie wiem co bym zrobiła.
Chyba siedziała bym w komórce na miotły, albo na boisku.
-Hermiona. -obie przytuliły mnie
mocno. Minęły zaledwie dwa miesiące odkąd mnie nie widziały i tu
takie szczęście. Oczywiście one się widziały przecież mieszkają
nie daleko. Ja niestety dalej więc jakoś nie było okazji się
zobaczyć.
-Hey. -Przytuliłam je.
-Zmieniłaś kolor włosów. Jaka
blondynka. -zaśmiała się Lavender. I powtórka z rozrywki,
uwielbiam je ale byłam trochę poważniej sza. Nie śmiałam się w
wszystkiego, nie zachowywałam jak małe dziecko.
-Tak jak widać. Nie wiecie jak
się stęskniłam za wami. -uśmiechnęłam się. One odwzajemniły
to.
-Ładnie ci tak, teraz byś
pasowała do Malfoy'a. -zaśmiała się pod nosem. To mnie nie
bawi! Ja nigdy z nim nie będę. W tym momencie przyszła Pensy,
durna dziewczyna która kocha się z Draco już od pierwszej klasy.
Królowa,zawsze pyskata. Tapeta na twarzy i nigdy nie dopięta
koszula. Durna zawsze przez nią tracimy punkty, idiotka która
popisuje się jak tylko może. Musi być najlepsza i pomiatać innymi
jak tylko się da. Szczególnie przeszkadzam jej ja! Bo niby kocham
Draco i chce jej go odebrać.
-Hej szlamciu, o przepraszam
Smith bo niby nie jesteś mugolaczką. Wiedz że ja się na to nie
nabiorę. -Popatrzyła na mnie lekko z góry, była ode mnie wyższa
jeszcze stała na obcasach to już dopiero. Odwróciłam wzrok.
-Cześć Pensy.. miło cię
widzieć. I wiedz że to nie jest kłamstwo.
-Jasne, pewnie to robisz tylko
żeby poderwać Draco tak? Jeszcze masz z nim pokój.
Draco przechodził właśnie koło
nas wpatrywał się na Pensy która stała naprzeciwko mnie. Od razu
Pensy widząc Draco zrobiła krok w jego stronę.
-Cześć Draco. -uśmiechnęła
się do niego.
-Hey.
-Idziemy razem na kolację?
-Poprawiała włosy. Pewnie chce zwrócić jego uwagę.. Idiotka
Draco spojrzał na mnie, przez
krótką chwilę. Odwrócił się w stronę Pensy. -Tak. -wszedł na
salę trzymając Pensy za rękę. Dziewczyny momentalnie spojrzały
na mnie.
-Czy tylko mi się zdawało czy
pan doskonały Malfoy spojrzał na ciebie. -Powiedziała Lavender.
Miałam już ją walnąć on nie jest doskonały jedynie tępy.
-Zdawało ci się!
-Ale ja też to widziałam
-Wtrąciła się Luna. Ja spojrzałam na salę, na Draco i Pensy. Nie
wiem co to było, ale znowu to poczułam to głupie uczucie. Nie
chce tego. Odmawiam, słyszysz serce i głowo ja tego uczucia w tej
chwili nie chciałam. Miłość? Nie a zazdrość? Ni.. Tak. Nie co
ja mówię nie powinnam o tym myśleć. Pensy i Draco się idealnie
dobrali idiotka i idiota. Bo ja i Draco to dwa różne światy. Nie
pasujemy do siebie. Ta miłość nie ma prawa bytu, istnienia.
-Wszystko ok?
-Tak, idziemy coś zjeść?
-Tak.
Weszłam razem z dziewczynami na
salę, od razu przykułam wzrok Draco. Pensy tylko nawijała w kółko
jedno i to sam czyli jaka ona nie jest i że Draco jest super i wg
Zobaczyłam Katy jak siedzi sama, więc postanowiłam odejść od
dziewczyn, które chyba i tak nie zauważyły że poszłam. Patrzyłam
na Katy, widać było że jest smutna może coś się stało. To
ja to zauważyłam a jej braciszek nie, o zapomniałam jest zajęty
Pensy. Usiadłam koło Katy, spojrzałam na nią, dotknęłam jej
dłoni.
-Hej Katy wszystko dobrze?
-spojrzałam na jej smutną twarzyczkę.
-Hejka, spadłam z miotły, bo
chciałam trochę polatać i teraz łokieć mam trochę od krwi,
troszkę mnie boli. Byłam w skrzydle i pani mi opatrzyła ale nadal
boli.
-Przejdzie zaraz. -Razem
popatrzyłyśmy na Pensy która siedziała na kolanach Draco,
całowali się, tulili, wygłupiali. Czemu ja tak nie mogę mieć?
Nie rozumiem, niczemu nie zawiniłam jestem dobrym człowiekiem to
czemu tak nie mogę jak inny jak np. Oni?
-Wolała bym gdybyś ty się tak
całowała z Draco, Pensy nie jest fajna. Ale ty tak. -stwierdziła
Katy, Po czym przytuliła się do mnie.
-Miło mi że to mówisz ale..
-spojrzałam w jej oczy, żal mi jej było nie chciałam żeby była
rozczarowana, bardziej smutna niż jest jeszcze z powodu upadku z
ręki i pewnie w dalszym ciągu bolącej ręki. -.. masz rację. -Nie
wiem. Musiałam to powiedzieć. Pewnie było by jej przykro.
Spojrzałam jeszcze raz na nich Kogo ja oszukuje też bym tak
chciała, ale czy koniecznie z Draco? On ma swoją Pensy. Podobał mi
się strasznie, ale to już było i nie wiem czy też tak będzie..
Nie umiem tego stwierdzić żadne obliczenia z numerologi mi nie
pomoże, wróżbiarstwo odpada. W żadnym przypadku nie stwierdzę
czy dalej mi się podoba. Głowo, serce dajcie mi jakiś znak.. jaki
kol wiek.
-Katy idziemy do dormitorium?
-Yhy.
Wstałam od stołu, przechodziłam
obok naszej zakochanej pary, która w dalszym ciągu całowała się.
Patrzyłam na Draco
-Malfoy idę z Katy do jej
pokoju, bo ją ręka boli a wy się tu całujcie dalej. -To ukłucie
w sercu, zabolało. Patrzyłam uważnie na każdy ich ruch, na każde
dotknięcie ust. Też bym tak chciała.. życie jest nie fair
nienawidzę tego zawsze to ja muszę być ta najgorsza.. Jedna
łza wyleciała mi z okna, wpływała pomału po policzku, aż
dotarła do brody w końcu spłynęła w dół na rękę Malfoy'a.
Odeszłam, nie mówiąc ani
słowa. Nie rozumiem co się stało Czemu? Ta łza, ta jedna
cholerna łza! Czemu? Nie chce płakać, nie przez niego, nie w tym
momencie. Wyszłam szybko z sali, Katy za mną ledwo nadążając.
Szłam w stronę dormitorium, zwolniłam tępo tak że Katy szła
spokojnie koło mnie. Katy coś śpiewała pod nosem, ja tylko
myślałam to się stało kilka minut temu, na wielkiej sali w
czwartek co?
Weszłam do pokoju, usiadłam na
łóżku a Katy szukała czegoś w rzeczach Draco. Patrzyłam uważnie
na małą Malfoy. Czemu Draco taki nie może być, dobry, miły,
przyjaciel ski? Aż trudno uwierzyć że on i Katy to rodzeństwo,
oczywiście są podobni z wyglądu ale charaktery to totalne
przeciwieństwa tak jak czarny i biały czy dobry i zły. Katy
rozwalała jego ubrania w poszukiwaniu jakieś rzeczy.
-Katy czego szukasz?
-Pensy zabrała mi wisiorek
ostatnio jak u nas była w wakacje i dała to chyba fretce, bo
widziałam jak ma to w torbie więc musi pewnie gdzieś tu być.
-stwierdziła, nadal przeszukując wisiorka który widocznie był dla
niej cenny, wartościowy. A ta wredna Pensy jej zabrała, aż tak się
nie dziwie ale czemu go wzięła Katy nie chciała o tym gadać. Ja
wpatrywałam się tylko w okno, w widoki widziałam jezioro, las.
Ogólnie dużo.. kawałek zamku, domek Hagirda. Właśnie Hagrid!
Muszę go odwiedzić, zapomniała bym na śmierć. Ciekawe jak tam u
niego?
W tym momencie do pokoju wszedł
Draco z Parkinson na rękach. Malfoy miał ślady szminki na twarzy.
Od razu odwróciłam wzrok. Pensy od 4 lat dręczyła mnie
szczególnie i okrutnie. Wymyślała różne plany upokorzenia mnie
lub sprawdzenia mnie w różnych sytuacjach o np. Co zrobię jak
obleją mnie szlamem? Albo co będzie jak zamknie mnie w pustej
klasie. Żałosne!. No niestety musiałam to jakoś znosić,
teraz zmieniłam się jestem dojrzalsza, po ważniejsza. Nie dam się
na żadne żarty. O kiedyś było jeszcze że udawała moją
przyjaciół kę ale to jej minęło po kilku godzinach...
Katy usiadła za mną, na łóżku.
Rozpuściła moje włosy i zaczęła układać w warkocz.
-Ładnie
ci będzie w warkoczu, przeczytasz mi? -spytała Katy podając mi do
ręki książkę Baśnie
barda Beedle’a: Opowieść o trzech braciach”
-Jak
ona będzie czytać to ja wychodzę. -powiedziała Pensy, całując
Dracona w policzek i wychodząc trzaskając drzwiami.
Otworzyłam
na pierwszej stronie.
-To
czytam... Było raz trzech braci, którzy wędrowali opustoszałą,
krętą drogą o zmierzchu. Doszli w końcu
do rzeki zbyt głębokiej, by przez nią przejść, i zbyt
groźnej, by przez nią przepłynąć. Bracia znali się jednak na
czarach, więc po prostu machnęli różdżkami i wyczarowali
most nad zdradziecką tonią. Byli już w połowie mostu, gdy
drogę zagrodziła im zakapturzona postać. I Śmierć
przemówiła do nich. Była zła, że tym trzem nowym ofiarom udało
się ją przechytrzyć, bo zwykle wędrowcy tonęli w rzece. Nie
dała jednak za wygraną. Postanowiła udawać, że podziwia
czarodziejskie uzdolnienia trzech braci, i oznajmiła im, że
każdemu należy się nagroda za przechytrzenie Śmierci.I tak, najstarszy
brat, który miał wojownicze usposobienie, poprosił o różdżkę,
której magiczna moc przewyższałaby moc każdej z istniejących
różdżek, za pomocą której zwyciężyłby w każdym
pojedynku – różdżkę godną czarodzieja, który pokonał Śmierć!
I Śmierć podeszła do najstarszego drzewa rosnącego nad
brzegiem rzeki, wycięła z jego gałęzi różdżkę i dała
najstarszemu bratu, mówiąc: „To różdżka z czarnego bzu,
zwana Czarną Różdżką. Mając ją w ręku, zwyciężysz
każdego”.Drugi w kolejności
starszeństwa brat, który miał złośliwe usposobienie, postanowił
jeszcze bardziej upokorzyć Śmierć i poprosił o moc
wzywania umarłych spoza grobu. I Śmierć podniosła gładki
kamień z brzegu rzeki, dała mu go i powiedziała, że ów
kamień ma moc ściągnięcia umarłego zza grobu.Potem Śmierć
zapytała najmłodszego brata, co by chciał od niej dostać. A był
on z nich trzech najskromniejszy, a także najmądrzejszy,
więc nie ufał Śmierci. Poprosił o coś, co pozwoliłoby mu
odejść z tego miejsca, nie będąc ściganym przez Śmierć.
I Śmierć, bardzo niechętnie, wręczyła mu swoją
Pelerynę-Niewidkę.Wówczas Śmierć
odstąpiła na bok i pozwoliła trzem braciom przejść przez
rzekę i powędrować dalej, co też uczynili, rozprawiając
o przygodzie, która im się przytrafiła, i podziwiając
dary Śmierci.I zdarzyło się, że
trzej bracia się rozstali, każdy poszedł własną drogą.Pierwszy brat
wędrował przez tydzień lub dwa, aż doszedł do pewnej dalekiej
wioski i odszukał czarodzieja, z którym się kiedyś
pokłócił. Mając Czarną Różdżkę w ręku, nie mógł
przegrać w pojedynku, który nastąpił. Zostawił ciało
martwego przeciwnika na podłodze, a sam udał się do gospody,
gdzie przechwalał się głośno mocą swojej różdżki, którą
wydarł samej Śmierci i dzięki której stał się
niezwyciężony.Tej samej nocy do
najstarszego brata, który leżał w łóżku odurzony winem,
podkradł się inny czarodziej. Zabrał mu różdżkę i na
wszelki wypadek poderżnął gardło.I tak Śmierć
zabrała Pierwszego brata.Tymczasem drugi brat
powędrował do własnego domu, w którym mieszał samotnie.
Zamknął się w izbie, wyjął Kamień, który miał moc
ściągania zmarłych zza grobu i obrócił go trzykrotnie
w dłoni. Ku jego zdumieniu i radości natychmiast pojawiła
się przed nim postać dziewczyny, z którą kiedyś miał
nadleję się ożenić, zanim spotkała ją przedwczesno śmierć.Była jednak smutna
i zimna, oddzielona od niego jakby woalem. Choć wróciła zza
grobu, nie należała prawdziwie do świata śmiertelników i bardzo
cierpiała. W końcu ów drugi brat, doprowadzony do szaleństwa
beznadziejną tęsknotą, zabił się, by naprawdę się z nią
połączyć. I tak Śmierć
zabrała drugiego brata.Choć Śmierć
szukała trzeciego brata przez wiele lat, nigdzie nie mogła go
znaleźć. Dopiero kiedy był w bardzo podeszłym wieku, zdjął
z siebie Pelerynę-Niewidkę i dał ją swojemu synowi.
A wówczas pozdrowił Śmierć jak starego przyjaciela i poszedł
za nią z ochotą, i razem, jako równi sobie, odeszli
z tego świata.
Draco
siedział koło mnie, Katy powoli zamykały się oczy, widać było
że jest śpiąca.
-Fajne
opowiadanie. -stwierdziła Katy, opierając głowę o mnie a nogi o
kolana Malfoy'a. -Mogę dziś spać u was?
-Tak
-Nie
-powiedział Draco
-To
twoja siostra, a poza tym miała dziś mały upadek.
Kretyn.
Nawet nie pozwoli własnej siostrze spać z nim. Nie dorzeczne.
-Dobra
już, możesz tu spać Katy.
,..,..,..,..,..,
Leżałam
na łóżku, koło mnie Katy a koło niej Fretka. Co prawda łóżko
nie było takie małe ale nie było aż tak wygodnie.
-Draco
czemu ty jesteś z Pensy? -spojrzała na niego.
-My
nie jesteśmy razem, po prostu lubimy się bardzo. A poza tym fajnie
całuje.. Ale ty tego nie zrozumiesz bo jesteś mała. Najlepiej to
się nie wtrącaj!
-Ona
jest nie miła. I nie pasujecie do siebie, ale ja wiem do kogo byś
pasował. -Katy
tylko nie mów o mnie, bo to nie jest prawda.
-No
do kogo?!
-Do
Hermiony. -Zaczął się śmiać pod nosem, ja odwróciłam się do
niego plecami do nich. Zasnęłam.. później Katy, i na końcu
Arystokrata Draco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz